Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wybierzże sobie co łatwego przynajmniéj — rzekł kiwając głową.
— Radzili mi krosna, ale nie mam ani za co kupić, ani gdzie postawić: u mnie ciasnota.....
— A ty co myślisz?
— Ja, prawdę powiedziawszy, przywlókłem się tu do Prokopa...
— A! garnki lepić! — począł śmiać się rotmistrz — jeśli takie jak on, to niedaleko zajedziesz.....
— Byle mi cokolwiek pokazał, to i lepsze potrafię; ale Prokop zazdrosny podobno, uczyć mnie nie zechce.
— Na to byłaby rada — rzekł rotmistrz — kazałbym go zawołać i rzekłbym tylko słówko; nie ma tajemnicy, żeby ci jéj nie wydał, jak mu nakiwam.
Jermoła głową potrząsł.
— E! z musu, jakoś to nie idzie....
— Poprobujże dobrą wolą, a jak ci się nie uda, już ja na to poradzę.