I nakarmionego odprawiwszy Jermołę, rotmistrz kazał mu jeszcze przyjść do siebie wieczorem z doniesieniem.
Zmierzając do chaty garncarza, położonéj na wzgóreczku, gdzie pod wspaniałą starą gruszą widniał zasklepiony świeżemi garnkami piecyk garncarski; Jermoła począł się bardzo namyślać i zdało mu się wreszcie, jakoby wpadł na niewinny a szczęśliwy podstęp: rozjaśniła mu się twarz stara i pomarszczona, zatarł ręce, raźniéj i ochotniéj przestępując próg Prokopa.
Po wydaniu za mąż córki, stary zdun małyczkowski mieszkał z parobczakiem i gospodynią młodą jeszcze rekrutką, uchodzącą za jego ulubienicę, w opustoszonéj chacie, wiodąc życie wiejskiego hulaki i wygodnisia. Pracował mało, wierząc już w stare ruble, rzadko się brał do toczenia i wypalania, częściéj w karczmie zasiadywał, lub w domu z gosposią wywczasu zażywał.