stępnie ostudzono je i rozebrano, wyszły potém dwa białe, śliczne, dzwoniące, lekkie, a tak różne od wyrabianych z małyczkowskiéj ziemi, że i Prokop i wszyscy przytomni osłupieli.
Żaden z nich nie pękł przy wypale, i kiedy je przywieziono do Popielni do chaty kozaczychy, zeszła się gromada podziwiać tę osobliwość, a Jermoła całował je i płakał.
Z Prokopem umowa o naukę, o postawienie pieca, urządzenie garncarskiego warsztatu stanęła bardzo łatwo; szło już tylko o ekonoma Hudnego, od którego téż pozwolenia było potrzeba na kopanie gliny i wystawienie pieca w ogródku. Szczęściem pani ekonomowa obiecywała sobie z tego wygodę: podarowano jéj jeden z garnków na probę wyrobionych, i pan Hudny nie mógł być bardzo przeciwny. Nie chcąc jednak wyjątkowo odstąpić od prawa przyjętego, dał do zrozumienia, że Jermoła powinien mu się będzie opłacić. Tymczasem nowemu garncarzowi nim został rzemieślnikiem, tyle razem wypadków spadło na głowę, że nie miał im czém podołać; Prokop darmo się nie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.