Przybyło i koźlę do tego gospodarstwa, za co się Jermoła nie gniewał, choć więcéj niém zajęta żydówka, przeniosła często naprzykrzone dowody swojego przywiązania na rodzonego syna. Radionek téż zabawiał się z tym braciszkiem jeszcze wcale niestrasznym w sposób tak śmieszny, że stary często patrząc na nich dwoje, brał się za boki; a że późniéj miał zawsze powód do tego wyściskać dziécię, i koźlęciu był wdzięczny.
Do téj smutnéj i osamotnionéj przed rokiem pustki, dziś z podrzutkiem razem wstąpiły: nadzieja, wesele, i życie. Trudno było poznać Jermołę, tak wymłodniał, tak się stał czynnym i żwawym. Część karczmy, którą zajmował wyłatano, na nowo pokryto, wyporządzono drugą izdebkę, ogród gdzie teraz był piec miał już płoty i wrota porządne: widać było choć powolny wzrost zamożności. Do kozy i jéj synka przybył służka nowy, którego do pomocy wziął Jermoła: chłopak lat około dziesiątka, sierota także, zwany Huluk. Samemu trudno już było podołać na wszystko, a wyrostka miał
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.