Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

palec zostawała w Popielni na dożywociu. Po szumném weselu, kiedy żonę nazajutrz wziąwszy, pisarz odjechał z nią do domu: wdowa w swéj pustéj chacie wytrwać nie potrafiła, tak jéj te kąty przypominające córkę osmutniały, i poszła na cały dzień do Jermoły. Odtąd rzadko doba upłynęła, żeby go nie odwiedziła, mogąc się z nim przynajmniéj wygadać o Horpynie, o swém sieroctwie, a taki i Radionek ją trochę obchodził, bawił i rozrywał: starucha przywiązała się doń powoli.




Przeskoczym teraz lat więcéj dziesiątka i spojrzym znowu na tych, których porzuciliśmy dziećmi i starcami, pracujących z nadzieją na przyszłość.
Wiele się tu odmieniło, a naprzód niktby Radionka nie poznał, tak wyrósł i dojrzał zawcześnie.
Ludzie wiejscy, których dzieci pracą przybite powolniéj odrastają od ziemi, patrzyli nań