Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.

wiło ich wyższość; przemienieni na osadników w krajach nowych angielscy wysłańcy, po większéj części upadają pod ciężarem życia, któremu podołać nie mogą. Nietylko w wielkich miastach, ale po wsiach nawet każdą rzecz kupuje się gotową, a zatém jedno się tylko umié, i zamianą zdobywa resztę. To prawda, że to jedno fabrykuje się dobrze, tanio i zyskuje na zamianie; ale takie wyłączenie człowieka i uczynienie prostém kółkiem machiny, które tylko na swojém miejscu na coś się przydało, a wyrzucone z osi nie przyda się nigdzie: nie może być zdrowéj cywilizacyi wynikłością. Nieopatrzny to i niespodziewany skutek zbytecznego podziału pracy, który ma wielkie korzyści, ale posunięty do ostateczności jest także wielkiém niebezpieczeństwem. Myśmy w tym względzie nie podpadli jeszcze przesadzie, na jaką już Zachód chorować poczyna.
Jak każdy chłopek wiejski tego wieku, Jermoła umiał wiele rzeczy, które nabył w codziennych wypadkach pospolitego życia, a nie liczył ich nawet za umiejętność: przecież były to zapoznane skarby.