Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

łatwiéj. Czemubyśmy, batku, i my nie mieli się nauczyć polewy?
— Ot! co ci się zachciewa — westchnął Jermoła ciężko, obawiając się zmiany, bo z dotychczasowéj doli był kontent. — Nie wiész dziecko, jak to rzecz trudna! Mnie już do nowego ciężko, tobie jeszcze zawczasu: gdy zechcesz, to się i późniéj nauczysz.
Radionek nic już nie odpowiedział, ukrył w sobie gorące pragnienie, ale polewy nie zapomniał, tylko dla spokoju starego już o niéj nie mówił.
Ale ojciec, który pragnął nad wszystko dziecku swojemu dogodzić, choć nie był pewien czy się uda, i dlatego nie łudził go nadzieją zawcześnie, aby na zawodzie nie cierpiał: nie omieszkał starania, i począł przemyślać o owéj nieszczęsnéj i kłopotliwéj polewie. A że u niego nic się nie działo bez kozaczychy, więc poszedł wieczorem do niéj na radę.
Tu także lat dziesiątek wielkie, choć powolne zrobił zmiany: wdowa podupadła na siłach, choć zawsze jeszcze trzymała się na czele swo-