jak to smażyć.... Oczy mi nie służą: pamięć nie potemu — westchnął stary: — A! a takby się chciało dziecku dogodzić!
— Cóż zrobicie? — spytała kozaczycha.
— Sam nie wiem jeszcze: kupić nie kupić, potargować można — rzekł Jermoła — juściżby choć sprobować potrzeba.
— Byłam tego pewna — odpowiedziała stara z uśmiechem — jakbyście to wy potrafili oprzéć się w czém swojemu dziecku. Znam ja to, znam; to tak właśnie, jak ja z moją Horpyną: człowiek stęknie, ale musi robić co oni zechcą.... Pójdziesz gdzieś nieboraku za polewą.
— Juściż pójdę — westchnął Jermoła — alebym chciał, żeby dziecko o tém nie wiedziało. A nuż się tam nie uda? będzie go już korciało: za to jak się zrobi, o to będzie radość!
— Zupełnie tak jak ze mną — zawołała kozaczycha — słowo w słowo. O mój Boże! ja to znam; ale dokądże pójdziecie?
— A cóż? wezmę trochę grosza i pociągnę do tych garncarzy, co na targ polewę wywożą: za pieniądze mnie nauczą. Bylebym ja cokol-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/196
Ta strona została uwierzytelniona.