Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

przyspieszone posyłki, do których najmowano Chwedka nieustannie. Zarabiał nią stary w rok najmniéj jakie trzysta złotych, tojest trzykroć więcéj niż dereszowata warta była, jeżdżąc do miasteczka z posyłkami, najmując się z żydkami i t. p. Woły woziły belki z lasu i odrabiały z chaty pańszczyznę, a sam Chwedko utrzymywał się całkiem z téj klaczy. Wyżywienie jéj niewiele go kosztowało, w lecie bowiem nie znała nic prócz zielonéj paszy podróżnéj, a zimą, zgoniny, sieczka, plewy, garść siana, rzadki garniec owsa wystarczały wstrzemięźliwéj z musu chudzinie. Niezbyt rosła, stara jak świat, bezdzietna zawsze, zdrowa i niezmiernie wytrwała, do pociągu silna: dereszowata miała moc charakteru i grzbietu nadzwyczajną. Maleńkim kłusikiem, w miarę obładowana, ciągnęła byle jéj nie pokazywać batoga; uderzona, stawała, i naówczas żadna siła ludzka ruszyć jéj z miejsca nie mogła. Chwedko téż dla proporcyi jako insignia nosił batóg, bo znów żaden wieśniak bez niego z domu nie wyjedzie;