dać rady. We wsi znali ją tak wszyscy, jak kozę Jermoły dawniéj, póki nie zdechła; jak gniadosza Hudnego i srokatą krowę Szmulowéj. Typ naszego konia wiejskiego: niepozorna, mała, grubo-płaska, koścista, z nogami grubawemi, ale dobrze zbudowanemi, na zębach z przywileju wrześniaków zawsze siódmy rok pokazująca: dereszowata z początku każdéj podróży nalegała na jednę nogę, ale ta ułoga ją mijała, gdy się nieco rozeszła i rozgrzała. Łeb miała dosyć duży, jedno oko nieco przybolałe, sierć miejscami powydrapywaną, bo się tarła w stajence o chruścianą ścianę, grzywę i ogon potrosze straciła, trzechby groszy za nią nie dał spojrzawszy: ale niejeden dobrze pasiony szkapa, z pozoru piękny, nie sprostałby jéj w wytrwałości. Cały dzień mogła nic nie jeść i żyć tylko napojem, bo żydzi i chłopi po sześć razy konie poją, pewni, że to poczęści zastąpi owies, którego szczędzą. Głód był dla niéj pospolitą rzeczą: na noc zaspakajała się trochą siana i garścią zgonin, nie przebierała w jadle,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/205
Ta strona została uwierzytelniona.