łem kowalem, byłem cieślą, byłem krawcem, byłem tkaczem, muzykusem i szewcem.... Tfu! Wszystko to kiepstwo! Ot! będę sobie panem!
— Tak myślicie? to najlepiéj podobno — rzekł śmiejąc się Chwedko. — A! bodaj cię kołtunie! bodaj cię! Kłaniam się jaśnie panu! — i czapką do ziemi się pokłonił.
— Coś mi się widzi — przerwał Jemioła — że wy, coście już wszystkiém byli, to niedługo i panem pobędziecie: i to się wam naprzykrzy.
— A no! to sę zostanę dziadem: i to dobry stan, mnie wszystko jedno — rzekł chłopak i począł śpiewać:
„Kij u meni bratom.
Torba meni żinka...“
— To jakiś wesoły chłopiec — mruknął Jermoła — ale dobrze mi się trafia w sam czas; nim dereszowata zjé siano, a Chwedko wódkę przekąsi cebulą z chlebem, dowiem się od niego cokolwiek o Mrozowicy. — E! bracie — rzekł zbliżając się do parobka — nie napijesz się wódki?
— Aby za cudze pieniądze, czemu nie! Cygan dla przyjaźni dał się powiesić!