— Pewnie?
— A no, to probę wam dam.
Jermoła aż się rozśmiał.
— Co chcesz?
— Co dasz?
Icko słysząc targ a nie zrozumiawszy o co chodzi, wpadł nagle między nich, myśląc, że się co sprzedaje: wścibił nosa i stanął osłupiawszy, bojąc się, żeby mu okazya jaka zysku nie uciekła.
— Co to wy targujecie? — szepnął.
— Kota w worku — odparł chłopak...
— Nu! co to kota gadać! co to kota gadać! — obruszył się gospodarz — co to jest? ja kupię!
— O polewę się targują! — dodał Chwedko.
Żyd nie zrozumiał jeszcze, ruszył ramionami i odszedł na kilka kroków, pilnując daléj z pod pieca i targu, i mohoryczu.
Targ w targ, stanęło na pięciu rublach gotówką. Przybito ręce, zapito wódką bębnowską, i Jermoła już począł się nazad wybierać do wsi z Mrozowiczaninem.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/222
Ta strona została uwierzytelniona.