Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/254

Ta strona została uwierzytelniona.

zła z sobą płaczącego i ręce do Jermoły wyciągającego Radionka, który nazajutrz obiecał powrócić.




Kto na sercu ludzkiém buduje, głęboko się w nie wkopać musi, by dom jego nie osiadł i nie rozpadł się pozbawiony podstawy. Głąb serca to mielizna i trzęsawisko, które tężeje chwilami, ale je tysiąc strumieni utajonych nurtuje i rozmywa. Są jednak serca wybrane, ukute z innego jakiegoś materyału, na których raz wyciśnione piętno pozostaje nazawsze. Stary Jermoła raz w życiu kochając tylko, jednę tylko mając istotę, na którą zlał wszystką siłę miłości, do któréj ostatniém przywiązał się ogniwem, czuł, że mu jéj nic zastąpić nie potrafi, że nigdy brak jéj nagrodzić mu się nie może!
Boleść z jaką patrzał na ujeżdżający powóz, który pochwycił mu Radionka, opisać się nie daje: nie byłato wściekła i gwałtowna rozpacz, ani burzliwy i namiętny gniéw, ale coś powoli zabijającego jak trucizna, usypiającego jak mróz