Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/264

Ta strona została uwierzytelniona.

jest izba porządna we dworze, będzie mieszkać z nami, i jak on ciebie, tak my go pielęgnować będziemy.
— Nie! nie! — potrząsł głową stary — ja do was nie pójdę: kocham dziécię moje, ale ztąd wywlec się nie potrafię. Ciężko mi już na starość cudzym żyć chlebem, przywykłem panem być w domu. Tambym się rychło naprzykrzył, ktośby mi słowem bryznął: dzieckuby to zabolało, mnie za niego. Nie poszanowaliby słudzy wasi przybysza; zdawałoby się wam, że mi łaskę robicie... Nie! nie! ja tu pozostanę.
Napróżno prosił i namawiał pan Jan, nie było sposobu starca przekonać: uściskał Radionka, opłakał, wstrzymywał go, w końcu pobłogosławił i usiadł w progu czekając śmierci.




Dziwne są często losy ludzkie i przeznaczenia Boże: jednym nić tego życia urywa się, gdy złotem szczerém przetyka ją dola; drugim cierpienie i boleść szarpiąc czarną przędzę odciąć nie mogą.... Jermoła przeżył rozstanie i umrzeć