Rodzice nie zgadując stanu dziecięcia, zamiast goić ranę rozdrażniali ją; wpływom starego przypisywali upadek ducha w synu, i usiłowali go oddalić od Radionka, popełniając zarazem niesprawiedliwość i niezręczność.
Dziécię im troskliwiéj starano się oddalać, tém bardziéj garnęło się do Jermoły; oprócz przywiązania, litość, uczucie wyrządzonéj krzywdy i niewdzięczności dręczyło je potajemnie. Przed ojcem surowszym, który coś zachwycił charakteru dziadowskiego, nic powiedziéć, do niczego się przyznać nie było można; matkę bolało to przywiązanie tak stałe, tak wielkie, za które czuła jakąś zazdrość, srodze, jak grzéch wyrzucając je dziecięciu.
Nowy wypadek zmienił wkrótce położenie Radionka: powiększyła się rodzina braciszkiem jego Władziem, a ojciec i matka przelali nań prawie całe swe przywiązanie, jakie mieli do pierworodnego, dając mu powoli poznać zobojętnienie, a nawet wymówkami za Jermołę go dręcząc. Chłopiec znosił je milcząco, łzy połykał, ale dręczył się boleścią potajemną.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/269
Ta strona została uwierzytelniona.