Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/277

Ta strona została uwierzytelniona.

dek i piec wziąć na siebie, ożenić się z Pryśką, i wyjść na poważnego rzemieślnika. Dawny opiekun już mu dziś zawadzał.
— Co tu słychać? Nie przysyłali od kozaczychy jak zachorowała? — zapytał przybyły.
— Jakże nie! stara ze trzy razy pędzała po was Chwedora, chcąc się widzieć i coś wam powiedzieć, ale was nie było....
— Ha! ha! powiedziała już ostatnie słowo! — obojętnie jakoś wyrzekł Jermoła wchodząc do izby — nie ma co mówić daléj: skończyło się, wszystko się skończyło.
Powtarzał te wyrazy z kąta w kąt kręcąc się po izdebce, potém usiadł na ławie i zadrzémał staruszek, a Huluk wyszedł ruszając ramionami.
— Nie wiedziéć co temu staremu — mruczał do siebie — poszedłby z torbami, i po wszystkiém. Jabym się z Pryśką ożenił i wszystko byłoby dobrze: a dopóki on tu siedzi, jak o tém pomyśléć? Ot biéda!
W téj izdebce przed laty tak czystéj i porządnéj, teraz w ostatnich czasach nieład i opuszczenie panowało: znać było, że nikt się o nią