wyrwało mu się słowo znaczące: „O! gdyby się to wrócić mogło!“
Niepokój coraz przykrzejszy owładał starcem, gdy myśląc o Radionku począł przewidywać, że rodzice sposobiąc go do nowego życia, umorzą dziécię zbytkiem troskliwości lub obejściem zimném i surowém. Kochali go ojciec i matka, ale ich miłość wielce się różniła od przywiązania Jermoły; przywykli sami do surowości rotmistrza, byli dla dziecka czuli w sercu, choć powierzchownie zimni: nie wiedzieli zresztą jak się z niém obchodzić, nie umieli doń przemówić, bo go od dzieciństwa nie wykołysali. Radionek mniéj ich rozumiał, obawiał się więcéj. Słowem, przybrany ojciec był dlań prawdziwym; prawdziwy, przybranym tylko.
Im daléj od Popielni i Małyczek odchodził staruszek, tém znowu więcéj go powrócić korciło; i tak dnia jednego skręcił powoli z drogi, zawracając się ku wychowańcowi, postanowiwszy jeszcze choć zdaleka go zobaczyć, lub przynajmniéj o nim się dowiedzieć. Nogi dzi-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/283
Ta strona została uwierzytelniona.