dziestu nie doszedł, na czterdzieści kilka wyglądał.
— Oto macie starego Jermołę z Popielni — odezwała się wchodząc Naścia do męża, który pod piecem siedząc, fajką się na ból zębów kurował — ofiaruje się na komorne do Prokopowéj chaty, i jeszcze chce dozierać ogrodu, byleście go przyjęli.
— Jermoła! a! pamiętam: jak się macie ojcze! — powitał go spluwając po bakunie Sydor — co wy tu robicie?
Nie dała mu odpowiedziéć Naścia, która do innych swych przymiotów łączyła wymowę nadzwyczaj łatwą i obfitą, i poczęła zaraz obszernie historyą Jermoły; a że Sydor był serca miękkiego i łatwo ulegał wrażeniom żony, zaraz się przejął położeniem staruszka i posadziwszy go przy sobie na ławie, począł gawędzić.
— A coto was boli? — podchwycił Jermoła przypominając sobie dawne swe po wsi leki — możebym ja co poradził? powiedzcie?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/291
Ta strona została uwierzytelniona.