Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/301

Ta strona została uwierzytelniona.

kierunku. Obrał więc ścieżynkę małą, leśną, wiodącą do pieca smołowego o milę położonego, w ostępie Smolna zwanym, i postanowił nią iść do brzasku, a o piérwszych dnia brzasku, puścić się daléj bez drogi ku północy.
Starzec i chłopię ruszyli w milczeniu modląc się pocichu. Radionek zdawał się odżywiać i dotrzymywał kroku Jermole; a gdy ich las dokoła ogarnął i pokrył, swobodniéj odetchnęli oba.
— A! ojcze — rzekł zbieg — dwa, trzy, pięć dni cierpliwości, wysiłku, a znajdziemy się gdzieś na wyżynie i będziemy spokojni: nikt nas tam nie dopędzi, nikt nie pozna.... Chleba nam na tyle wystarczy: widziałem w torbie. Nie potrzebujemy do żadnéj wsi wstępować, woda jest w źródłach po lesie, a choćby i z liści drzew pić przyszło, nie pomrzemy z pragnienia. Dniem będziemy po gęstych odpoczywać ostępach, a nocą i rankami iść daléj a daléj.
Stary westchnął widząc jak się to młodemu wszystko łatwém wydawało: nie chciał dziecka przestraszać, ale czuł, że obu im wkrótce sił