Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/313

Ta strona została uwierzytelniona.

— Darmo tu dziś myśléć o grzybach — zawołała składając nożyk — pójdziemy do wsi, mój mąż tu rządzi, jest chata pusta po kowalu podedworem: tymczasem was tu przytulimy.
Jermoła rzucił się i za nogi ją uścisnął, a potém zaczął budzić dziecko... Ale noc całą Radionek przepędził w gorączce: gadał przez sen, czego stary nie słyszał, rzucał się; a teraz, gdy go przyszło ocucać, nie dawał się obudzić, ruszał się, podnosił, nie poznając nawet Jermoły i padał na posłanie, skarżąc się to na żar, to na zimno.
Przypatrzywszy się bliżéj niepodobna było nie poznać straszliwéj jakiejś rozwijającéj się choroby: Jermoła ręce załamał przelękły.
— Zmarzł, zmęczył się, może się złéj wody spotniały napił, — zawołała Horpyna. — Nic to, nic, ale przechoruje biédactwo.
— Ale jak go przenieść do wioski? Może lepiéj dać mu już tu wypocząć?
— Zapewne, nie budźcie go, to snem przejdzie, — odpowiedziała ekonomowa — ja idę do domu i przyślę tu jakie jedzenie, bo i głód mo-