Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

cona, brudna, zszarzana i niepozorna; ale na odjezdnem wygląda jak cacko: chciałoby się w niéj trochę pobujać po wodach, taka czegoś miła i ładna. Na nieszczęście najpospolitszym jéj mieszkańcem bywa gruby, tłusty, sapiący, czosnkiem przejęty, cebulą faszerowany żyd, faktor kupiecki.
Właśnie w tém miejscu, gdzieśmy się u brzegu Horynia zastanowili, żółciła się nieopodal od niego mała, ale ładniuchna skarbówka; dokoła niéj gęsto stojące pasy tak pokrywały wodę, że po nich nietylko do domku, ale na kilkanaście sążni daléj w rzekę przechadzać się było można. Wszystko to wstrzymane, oczekiwało znaku do wyjścia; ale ludzi brakło jeszcze: zbierano flisów, skupowano zapasy, zwlekano od dnia do dnia, a jeszcze téż żadna się na Horyniu nie pokazała partya, któraby ostrogską uprzedziła.
Otaczający kraj choć nagi jeszcze, nie był bez pewnego smutnego wdzięku. Z téj strony szeroko rozlanéj wody, nieco odsunięta od ługów, rozsiadła się wielka wieś poleska ze swemi