Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobranoc wam synku!... A wy tu myślicie nocować?
— Żyd prosił, żebym przespał w skarbówce, bo tam worki z mąką i fasy ze słoniną, to się boi szkody.
— U nasby to szkody być nie powinno, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże — odpowiedział stary — ta i dobranoc wam....
— Dobranoc bat’ku! dobranoc!




I rozstali się tak ci ludzie, których traf zbliżył, a godzina rozmowy poprzyjaźniła, wiedząc, że się już może w życiu nigdy więcéj nie zobaczą. Dziwna rzecz: im prostsze obyczaje, im piérwotniejszy stan społeczności, tém, uważaliśmy to zawsze, stosunki przyjazne między ludźmi są łatwiejsze, bardziéj braterskie i prędsze. Cywilizowani naprzykład im więcéj chcą za ucywilizowanych uchodzić, tém grzeczniéj i przyzwoiciéj unikają zbliżenia się do siebie, omijają się. Prze-