ko-letniéj służbie, za całą nagrodę styranego życia dano mu jakieś resztki potłuczone i niepotrzebne, które miano na śmietnisko wyrzucić. Z tych szczątków skrzętne ubóstwo złożyło sobie sprzęt prawie wygodny; przemyślny Jermoła umiał skorzystać z najlichszéj drobnostki, i izdebka jego ubrała się w pamiątki po dziedzicu i latach młodości. Spał na staréj kanapie z powyginanemi nogami, niegdyś biało ze złotem lakierowanéj, w głowach miał stoliczek z szachownicą jeszcze Kolbuszowskiéj roboty; para krzeseł deskami zamiast poduszek pozabijanych, widocznie pochodziła z Gdańska, ale już sznurki tylko i ćwieczki wstrzymywały je od rozsypania. Obok nich skrzynia zielono malowana, i kuta w domu, wiejskiéj była fabryki; ława ledwie ociosana stała przy drzwiach, drugi stolik nie zheblowany nawet, pośledniejszą zastawiony był poteruchą garnuszków i miseczek. Ale za to na kominie, zlepiony karukiem, świetnie się wydawał dzbanuszek z sewrskiéj porcelany bez ucha, jaśniały musztardniczka, imbryczek saski
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.