rzecz stała w miejscu; a choć w téj biednéj izdebinie mieściły się i zapasy, i jadło, i kuchnia ubogiego, i spiżarnia, i odzież, i wszelki dostatek jego: nie znać było ani nagromadzenia, ani bezładu. W ścianach porobione były szafy i pułki, pod stołami stojące skrzynie, komórka zapieckowa, komin zapuszczony suknem, służyły za składy. Nawet drewka i trzaski z pewną symetryą w wyznaczoném sobie miejscu nałożone były. Miał wprawdzie Jermoła obok w opustoszonéj szynkowni zagrodzony kąt, w którym część grubszych swych zapasów zwykł składać; ale tam bez zamku niewiele mógł rzucić, bo nędza z nędzą, nierozbierając praw własności, chętnie się dzielą.
Wszedłszy i rozpaliwszy skałki w piecyku, bo świéca była dlań rzeczą zbyt kosztowną, stary obejrzał się wprzód, czy wszystko w porządku zastał; poszedł do garnka, aby sobie przygrzać wieczerzę, którą mu przynoszono ze wsi od kozaczychy, lub ją czasem w części sam sobie przyskwarzał, a potém usiadł na zydlu przeciw ognia i rozpoczął pacierze.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.