Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

go dla wychowańca gdy dorośnie, a wyżywić go i sam potrafię.
I rzucił złoto w szkatułkę starą stojącą przy łóżku, w któréj swój grosz, jaki miał, zwykł był chować, a sam porwawszy opończę, postanowił z dzieckiem pójść na wieś, popytać rady u ludzi.
Biédny starzec otulając swój ciężar, skłopotany, przerażony i szczęśliwy zarazem, do najbliższéj wbiegł chaty.
Siedziała w niéj wdowa po kozaku owym Harasymie, którą téż od służby mężowskiéj pospolicie kozaczychą zwano, z córką jedynaczką ukochaną, któréj od lat kilku szukając męża, wyszukać nie mogła, choć dziéwczę warte było zalotów.
Chata, którą jeszcze nieboszczyk dziedzic nadał Harasymowi na końcu wsi, ku brzegowi Horynia posunięta, mogła starego dworaka upoważniać do odpowiedzi: „Moja chata z kraju, niczeho ne znaju!“ bo za nią był tylko wygoń i pustka, w któréj mieszkał Jermoła. Z dawnych stosunków dworskich, między temi dwiema lepiankami pozostał węzeł przyjazny: