dla niego jest małą rzeczą, i że dla przyjemności tylko na wsi mieszka.
— Nu, a co to powiész Chwedku? — zapytał z krzesła żyd, który się kiwał nad książką nabożną, ale nabożeństwo przerywał, ilekroć była potrzeba dla interesu, wiedząc, że Pan Bóg cierpliwszy jest od ludzi.
— To, proszę pana kupca, jest tu jedna okazya.
Okazyą nazywa się u ludu wszelka niespodziana przygoda, każdy wypadek mogący być powodem do kieliszka.
— Okazya? no? co? chrzciny, zapowiedzi? wesele czy pogrzeb? Umarł kto, broń Boże? Pewnie wódki na kredyt chcecie?
— Ale nie, ja tu przypadkiem dowiedziałem się jednéj rzeczy, i chciałem panu kupcowi powiedzieć: może być zarobek...
— Nu! jaki zarobek? — wstając, założywszy ręce za pas i zbliżając się spytał Szmul.
— Jegomość (tytuł ten wielce żydowi smakował), jegomość zna Jermołę: tego starego, co siedzi w owalonéj karczmie?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.