— Jakże nie znam? gołysz! gołysz!
— Tato prawda, ale gdzieś kilka rubli sobie dostał.
— No, to co? chce przepić?
— At! on wódki nie pije, ale jemu do głowy przyszło koniecznie sobie krowę kupić: pół na kredyt, pół za pieniądze.
— Krowę! na co jemu krowa!
— Chciał już iść do miasteczka, ja go wstrzymałem, bo mi coś do głowy przyszło.
— Do miasteczka, zaraz u nich do miasteczka! — podchwycił żyd ruszając ramionami. — A no mów daléj Chwedko, coś tam obmyślił...?
— Ja jemu chcę perswadować, że na co jemu krowa z długiem: lepiéj za czysty grosz dojną kozę kupić, i mléko i przychówek miéć będzie. Możebyście wy jemu swoję starą białą sprzedali?
Szmul bacznie popatrzał w oczy Chwedkowi, który się szczęściem nie zmieszał; zresztą trudno się było domyśléć podstępu w narajeniu do sprzedaży białéj kozy. Arendarz sprobował go tylko zapytaniem rzuconém jak sonda w głębinę.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.