kupuje.... To dobra koza... on na niéj wyjdzie... Bardzo dobra koza... A wiele ma pieniędzy?
— Tego to ja nie wiem — odparł Chwedko — kilkanaście złotych swoich miéć musi, a kozaczycha mu jeszcze miała dopożyczyć.
Żyd w milczeniu pokiwał głową i odprawiwszy chłopka, który do towarzysza pospieszył, sam coś cieplejszego na się wziąwszy, gdyż drogie swe i szacowne zdrowie umiał pielęgnować, pociągnął powoli do szynkowni, pod pozorem jakiegoś obrachunku ze starą rekrutką zwaną Marysią, która w szabas i nieszabas szynkowała Szmulowi, dzieci niańczyła, krowy doiła, słowem służyła im oddawna.
Wielka owa izba ciemna, bez podłogi, obrukana, smutna, oświecona jedném łuczywem kopcącém w kącie, zajęta była w téj chwili przez owę Marysię szynkarkę, kobiétę tak małą a grubą, że ją chłopi pospolicie do kadłuba kwaszeniny porównywali; ową kozą białą spacerującą i szukającą posiłku po kątach, i jakiegoś podróżnego Poleszuka, który sakwę i łapcie podłożywszy pod głowę, sam po kieliszku wódki
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.