— I nie prosta koza — dodał żyd pocichu — wysoki gatunek!
— Ale gdzież tyle za nią dać pieniędzy! — przerwał Jermoła.
— Nu! wiész co — podchwycił nagle żyd zbliżając się — wy jesteście uczciwi, ja was lubię, na jarmarku to was ludzie oszukać mogą: ja dla was to zrobię, że wam kozę za trzy ruble odstąpię... Ot tak! jak sobie chcecie.
Chwedko, który się obawiał gorszego, znalazłszy tak łatwym Szmula, sam pospieszył:
— Przybijcie rękę i podziękujcie kupcowi: taniéj grzyba... Płaćcie i bierzcie, ja wam życzę.
— A nu, to cóż robić? — odparł dworak — zgoda, niech i tak będzie, tylko mi sznurka dacie, żebym ją miał na czém do domu zaprowadzić...
Najniespodzianiéj więc targ się skończył: Jermoła dobył z węzełka trzy ruble i wyliczył je Szmulowi. Żyd obejrzał, plunął na nie wedle obyczaju, i schował do kieszeni.
— Ale sznurek mi jutro oddacie — bąknął powoli zawracając się ku swojéj izbie.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/96
Ta strona została uwierzytelniona.