Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom I.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.
—   27   —

z domu, Krzyś, na którego spadł ciężar cały ratowania resztek mienia, ledwie ją mógł pożegnać. Dała mu znać o wyjeździe, nie wolno mu było widzieć jej w rodziców domu. Wieczorem, przez zagrodę sadu, do której przyszła Wanda ze starą ochmistrzynią litościwą, podali sobie ręce płacząc i poprzysięgając wiarę. Jak teraz, śpiewały słowiki przysiędze, świeciły jej gwiazdy wieczorne, wonią wiosenną obwiało ją powietrze majowe. Dwie ręce drżące ścisnęły się raz jeszcze. Krzysztof powrócił na domowe zgliszcza, walczyć z Pawłem, który go nie rozumiał i wierzycielami, co z niego korzystać umieli.
Wanda została mu wierną. Rok i dwa upłynęły. Naglili ją rodzice, piękność ściągała ochoczych do ręki dziewczęcia: odmawiała wszystkim. Niepokój ogarnął matkę, Wanda wyznała jej spłakana, że przysięgi nie złamie. Po naradzie, ojciec panny, człowiek zręczny i wymowny, pojechał sam do Krzysia.
— Panie Krzysztofie — rzekł — pokochałeś waćpan córkę moją wówczas, gdyś miał co z nią podzielić. Ja jestem człowiek ubogi, jej trafiają się świetne partye, Wanda się składa tem, że ci przyrzekła wiarę. Wymagam od ciebie, abyś jej ze swym nie wiązał losem, abyś ją od przyrzeczeń uwolnił; żądam tego od ciebie, jako od człowieka uczciwego. Nie masz jej dziś nic dać do podziału oprócz ubóstwa i życia w troskach. Jeżeli ją kochasz istotnie, uczyń z siebie ofiarę.
Romiński był zręcznym i wymownym człowiekiem, wprawdzie cała jego przebiegłość nie uratowała go też od majątkowych kłopotów i ruiny, lecz wiedział z kim miał do czynienia, mówił do honoru i sumienia. Krzysztof napisał list do Wandy. List był warunkowy, malował jej położenie, jakie ją czekało, nie krył walki, której przyszłość nie dawała uniknąć, zostawił jej wybór i swobodę.
Użyli tego pisma państwo Romińscy bardzo zręcznie; Wanda płakała i rozpaczała, ale młode hrabią-