odróżnić. Zresztą, była to z bierwion sosnowych porządnie dosyć w zaciosy związanych, zbudowana chata, z wysokim dachem słomą pokrytym, w którego dwu otworach widać było gospodarzące gołębie. Oprócz tego schronienia miały one osobne domostwo na słupie. Obok mała szopka z chrustu, służyła na dobytek pana Wilczka. Tu widać było wyprzężony wóz, pług, radło, brony i pod okapem poskładane różne gospodarskie sprzęty.
Ubogo, ale chędogo było przy chacie, i jak zwykle, pełno wszelakiego naczynia, z którem się gospodynie ukrywać nie widziały potrzeby. Para hładysz wisiała na kołkach płotu. Ceberki i niecułki schły na wolnem powietrzu. Trochę chust świeżo wypranych widać było na płotach także.
Nieco porządniejsza izba i alkierz po jednej stronie, po drugiej czeladna i śpiżarnia, z tyłu przybudówka na sypanki i przechowanie zapasów, całą chatę składały. Sień ją dzieliła na dwoje, a drugiemi drzwiami wychodziło się do ogródka, w którym siedziały warzywa na grzędach i trochę krzaków agrestu i malin, które sobie Wilczek przywiózł, osiedlając się z sąsiedztwa.
Właśnie pod wieczór siedział wąsaty leśniczy na przyzbie fajeczkę paląc, gdy żona jego, blada, zwiędłej, ale miłej twarzy kobieta, powróciła z ogrodu z fartuchem pełnym ziela i sierpem w ręku, zajrzała, zobaczyła go i odezwała się:
— A toś z powrotem?
— Tylko com się przywlókł — rzekł Wilczek — a co tam?
— Właśnieś zgadł, że coś jest! — odpowiedziała spierając się o drzwi pani Wilczkowa. — Z zamku przychodził chłopiec dowiadywać się o pana, nie wiesz gdzie jest? Trzy dni jak go już w domu nie było, nawet nocować nie przychodził. Stary Staszuk się niepokoi o niego.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom I.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.
— 56 —