Jest-to oddawna sprawdzonym pewnikiem, że częstokroć maleńcy ludzie, wielki wpływ na daleko pozornie większych od siebie wywierają. Czemu są winni ten skutek, czy natarczywości, czy zręczności, która bywa udziałem drobnych istot, czy jakiemuś nierozpoznanemu fenomenowi moralnemu, trudno wyrokować; to pewna, iż bohaterowie i potentaci często są pod rządem niewidocznych istot, a Molierami władają niekiedy kucharki.
Jedną z takich maluczkich, niepostrzeżonych postaci, na pozór bardzo skromnych i nie szukających blasku dla okrycia się nim w oczach tłumu, był dzierżawca pana Teodora w Zieleniewszczyźnie, niejaki pan Zamorski. Trzymał on w dzierżawie dobra te od lat kilkunastu i w końcu poczynał się już w nich prawie uważać za dziedzica. Człowieczek był niepozorny, zabiegliwy, czynny, pokorny, umiejący pochlebiać i śmiać się z tych, którym, jak się sam wyrażał, baki świecił.
Pan Teodor przez długi czas jeździł po świece szczęścia jakiegoś nieokreślonego szukając i ni-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom I.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ V.