Panna Kornelia nigdy nie była ładną, nawet w roku piętnastym życia, gdy wszystkie kobiety mają chwilę wdzięku, jaki przynosi im rozkwit wiosenny. Z wiekiem, dochodziła bowiem do lat trzydziestu i siedmiu, panna Kornelia stała się przestraszająco brzydką. Twarz jej zwiędła od jakichś cierpień i zawodów, płeć zciemniała, znaczna część włosów znikła przedwcześnie, zostały jej tylko śliczna rączka biała, mała nóżka i kibić, z której szukała chluby, niezmiernie dbając o jej uwydatnienie, a naostatek żywe oczy czarne, w których mieszkał jakiś ogień niespokojny. Jak wszystkie nieszczęśliwe heroiny, panna Kornelia miała nienawiść do świata, ohydę ludzi, najgorsze wyobrażenie o mężczyznach; lubiła plotki, cieszyła się nieco biedą cudzą, naostatek hodowała koty, i haftowała na kanwie ogromne, olbrzymie dywany, które miały w jej przekonaniu nie ustępować gobelinom.
Pani hrabina wzięła ją do domu przez miłosierdzie nad jej osieroceniem, gdyż panna Salowska wprzódy mieszkała sama w małym dworku w miasteczku i przeklinała rodzinę, która, obawiając się jej złośliwości, domów jej swych otworzyć nie śmiała. Rzadko dwa charaktery mniej z sobą zgodne do wspólnego życia los sprzęga. Wanda była milczącą, smutną, poważną, patrzała na życie z łagodną rezygnacyą dobrowolnej męczennicy; Kornelia, gadatliwa, gniewna, zła, posądzająca, zgorzkniała, nadawała sobie pozór nieznośnej sekutnicy. Trzeba było anielskiej cierpliwości, aby z nią wyżyć i nie oburzyć się czasami. Wanda nauczyła się uśmiechać, słuchać bez niecierpliwości i zwolna tylko łagodzić rozjątrzenie kuzynki. Litując się nad nią, starała się uprzyjemnić jej życie wszelkiemi sposoby; było to wszakże prawie niepodobieństwem, gdyż panna Kornelia gwałtownie pragnęła wyjść za mąż, a znaleźć człowieka coby ją odważył się poślubić, zdawało się niepodobieństwem.
Nietylko znosić musiała Wanda przykre wybryki kuzynki i jej humory kwaśne, ale częstokroć wy-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom I.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.
— 87 —