Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom II.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.
—   115   —

rośla składały się na klomby pięknego kształtu. Tu i owdzie stała ławka kamienna. Lasek starych lip i klonów zasłaniał mu widok z lewej strony, ścieżka go okrążała. Szedł nią rozglądając się, gdy na zawrocie o kroków kilkanaście spostrzegł postać niewieścią siedzącą, z głową nad książką spuszczoną. Twarzy jej widać nie było, ale mógłże niepoznać w niej Wandy i nie przeczuć.
Stanął niechcąc ją przestraszyć swojem zjawieniem się niespodzianem i niemiłem, gdy szelest jego kroków snać zwrócił czytającej uwagę, podniosła zwolna głowę, spostrzegła przybysza, na chwilę zdawała zdumioną i jakby przelękła, ale natychmiast powstawszy zwolna, postąpiła parę kroków ku niemu i z wyciągniętą dłonią na powitanie zbliżyła się do pana Krzysztofa. Na ustach miała uśmiech uprzejmy.
— Bardzoś mi pan miłą zrobił niespodziankę — odezwała się — myślałam o panu, tak doprawdy! ale nieodgadniesz dlaczego! Sądziłam, że nie zechcesz mnie odwiedzić, a pragnęłam tego. Chcesz pan ze mną iść do domu, czy spoczniesz tutaj?
Pau Krzysztof w istocie był dosyć zmęczony, ale nic nie odpowiedział.
Hrabina usiadła na ławce, z której tylko co powstała i wskazała mu miejsce przy sobie. Posłuszny usiadł.
— Wie pani, że tu jest bardzo pięknie. Wszedłem przypadkiem przez furtkę ogrodową, bo — bo z domu idę pieszo.
— Jakto? pieszo, tak daleko?
— Wprost przez lasy, odległość nie jest tak bardzo wielka — mówił Krzysztof — ja chodzić lubię i nawykłem wiele. Ogród ten, w którym nigdy nie byłem, dziwnie mi się wydał pięknym.
— Tem milej mi to słyszeć, bom ja go niemal sama bez nauki i instynktem stworzyła — odezwała się hrabina. — Był-to las, zarośla, bagno. Powoli, jedno przybyło, drugie wyrąbano, co roku się coś dodało.