Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom II.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.
—   43   —

li pani Zamorska wychodziła na ganek, ale, jako troskliwa matka, postrzegłszy tę scenę ożywioną, cofnęła się żywo wgłąb’ domu, aby córce nie przeszkadzać.
Teodor i ona śmieli się do rozpuku, to był znak rozpoczynającej się poufałości. Śmiejąc się oboje weszli na folwark.
Wieczór zszedł jak najweselej. Teodor dopiero powróciwszy do dworu dowiedział się tam, że przysyłano z Zamostowa po kwiaty, że był list od hrabiny; że miano go wyprawić do Wilczków, ale się gdzieś musiał zaplątać, bo ani Męczyński go nie odebrał, ani można dojść było, co się z nim stało.
Chociaż noc już była, rozesłano natychmiast sługi po całym dworze, śledzić i szukać tego listu, do którego, zapomniawszy już o Lizie, pan Teodor największą zdawał się przywiązywać wagę. Chodził po pokoju niespokojny, gdy nareszcie kartkę ową pomiętą i bodaj odklejoną, przyniesiono tłómacząc, że chłopak stajenny w kieszeń ją wrzuciwszy, zapomniał o niej.
Zobaczywszy datę na kartce hrabiny, biedny pan Teodor aż się pochwycił za głowę. Gdyby nie noc byłby natychmiast ruszył do Zamostowa tłómaczyć się i uniewinnieć, iż nieprzyjechał jednej godziny, i na list nie odpowiedział. Zburczał wszystkich, którzy mu się nawinęli, mowa była o przykładnem ukaraniu masztalerza, ale go ocalono, bo w istocie ktoś inny więcej był winien. Noc spędził niespokojną stary kawaler, ranek wydał mu się niezmiernie długi, w ostatku nie mogąc dłużej ścierpieć wyczekiwania przyzwoitszej godziny, ruszył do Zamostowa przed obiadem. Panna Kornelia stała właśnie w ganku.
— Słyszanaż to i widziana rzecz — zawołała — taka niegrzeczność, jak pańska; hrąbina pisze i zaprasza go, pan ani odpowiadasz, ani przybyć raczysz.
— Pani! ale mam stu świadków, żem list dopiero wczoraj odebrał w nocy!