Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom II.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ I.

Hrabina Wanda czytała siedząc w krześle i oczekując ażeby upał, który dnia tego panował, nieco ustąpił pod wieczór, gdy panna Kornelia wpadła do jej pokoju z twarzą dziwnie, do niewypowiedzenia przestraszoną.
— Nic pani nie słyszy? goście przyjechali! — zawołała.
— Któż taki? — zwolna składając książkę odpowiedziała hrabina.
— Pan Teodor, febra, ale to nic, toby jeszcze nic nie było — mówiła plącząc się i patrząc w zwierciadło stara panna — pan Teodor przywiózł z sobą...
Głosu jej nie stało; — hrabina patrzała na nią zdziwiona; przestrach Kornelii nieco ją rozśmieszył, usta się poruszyły.
— Cóż ci jest moja droga?
— A! co mi jest! co mi jest! — ręce załamując i przybliżając się, odezwała się stara panna — pan Teopor przywiózł z sobą... upiora!
Hrabina spojrzała na nią zdziwiona.
— Proszęż cię, bez zagadek.