Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom II.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.
—   59   —

przyjaźń, alem postanowiła nie iść za mąż. Znasz pan życie moje, przebolałam wiele. Mówiłam to panu Krzysztofowi, nadewszystko cenię swobodę moją, spokój i ciszę.
— Lecz ani swobody, ani ciszy nie potrzebowałabyś pani poświęcić — zawołał Teodor — owszem stałbym na straży tych skarbów.
Uśmiechnęła się Wanda, podając mu rękę uprzejmie.
— Panie Teodorze — rzekła — to nie może być...
— Pani mnie do rozpaczy przyprowadza...
Szydersko nieco spojrzała hrabina przelotnie, a że już byli blizko ganku, dodała głośno:
— Nie mówmy o tem — jutro lub pojutrze przyjdź pan na obiad i przywieź mi te książki, ale proszę, bardzo proszę nie zapomnieć. Będziemy nań z obiadem do trzeciej czekały. A gdy pan Krzysztof przeniesie się do zameczku, zapraszam go na przewodnika w odwiedziny razem.
Panna Kornelia usłyszawszy to z ganku, w ręce uderzyła z radości.
— Złota moja hrabino! — co za myśl cudowna. Jeśli nas nie wypędzi od progu, splądruję mu wszystkie kąty. Tak jestem ciekawa! tak okrutnie ciekawa.
Zaczęła się śmiać, biedny Męczyński szedł posępny, kłaniając się tylko i czując się w tak niewygodnem położeniu, iż rad był uciec co prędzej. Nie puszczono go jednak; hrabina kazała mu pozostać na herbatę, nie mógł okazując gniewu i dąsając się, odmówić. Wielkiego znawcę serca ludzkiego, za jakiego się miał pan Teodor, to tylko pocieszało, że piękna pani wcale się nie pogniewała za jego oświadczenie, że była dlań prawie więcej jeszcze uprzejmą niż przedtem, że jej to nawet niepopsuło humoru.
— Zwyczajnie kobieta — rzekł w duchu stary kawaler — nie mogła mnie przyjąć tak od razu, na to potrzeba czasu. Zbyła mnie ogólnikiem, iż za mąż iść nie chce, każda z nich to mówi, a wszystkie potem