lecz rozmowę zwróciła na rzeczy obojętne, poczęła pytać o pana Krzysztofa, trochę wyśmiewać jego dziwactwa, a bardzo chwalić serce. Udawanie wesołości wprawiło ją w humor dziwny, który wiele kosztować musiał. Późno już dosyć, gdy w istocie rozchodzić się była pora, zjawił się kasztelanic, w domowym stroju, trochę kwaśny, niby gościa przepraszając za to, że o nim trochę zapomiał. Parę razy próbował się zbliżyć do żony, lecz ta bardzo grzecznie uchyliła się od niego pod jakimś pozorem. Wyszli potem oba razem. Kasztelanic na cygaro zapraszał do siebie, Adryan odmówił uskarżając się na ból głowy. Rozeszli się na zimno.
Pobyt w Zamostowie był nadzwyczaj przykry, lecz zdawało się Adryanowi, iż powinien był czas jakiś pozostać, a ciotka mocno o to nalegała, unikając zbliżania się do kasztelanica, spędzał część dnia w sąsiedztwie. Trzeciego czy czwartego wieczora powróciwszy od państwa Pawłowstwa, dokąd go dzika Dosia ciągnęła, ku której próżno się dotąd usiłował przybliżyć, Adryan znalazł w ręku ciotki bilecik Teodora, zapraszający go nazajutrz na polowanie.
Kasztelanic, który nadszedł, oświadczył, że zaproszenie podobne odebrał także i że pojedzie wprost do wskazanej kniei. Ofiarował powóz swój myśliwski Adryanowi, lecz ten, zawsze unikając jego towarzystwa, powiedział, że konno jechać woli.
Poranek był jakiś mglisty i parny, gdy kasztelanic z jednej strony, Adryan z drugiej na prost przez łąki udali się do wskazanego ostępu. Opatrzone było i osaczone gniazdo młodych wilków, które zabrać się spodziewano. Na skraju lasu strzelcy i pan Teodor sam oczekiwali zaproszonych. Wilczek ze swą torbą borsuczą i starą strzelbą, do której był nawykły, rozgospodarowywał się, oznaczając stanowiska. Adryan zasłyszawszy o Krzysztofie, iż miał tam być także, coprędzej dopadł Wilczka, prosząc i zaklinając, aby nieopodal od niego mógł stanąć. Leśniczy
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom III.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.
— 104 —