Panna Kornelia, która przejażdżką hrabiny była wielce zaintrygowaną, gdyż celu jej nie wiedziała, a domyślała się jakiegoś niebezpieczeństwa, czekała na powrót niecierpliwie. Wanda wysiadła w dobrym humorze, weszła i powitała ją tem, że ma jej dobrą zwiastować nowinę.
— Dobrą? tom bardzo ciekawa, co też to być może — spytała Kornelia — a gdzież pani była, jeżeli zapytać wolno?
— Jeździłam po nad granicą i lasami, a odpoczywałam kilka chwil u Wilczków, gdziem spotkała panna Krzysztofa. Jestem z tego bardzo rada, bom z nim zawarła znowu zgodę i jesteśmy przyjaciołmi.
— A! i to ma być ta dobra nowina? — spytała Kornelia zagryzając usta.
— To jedna, a drugą jest, żem sobie wzięła jeśli nie na wychowanie, bo to by było może za późno, to na wykształcenie jej nieco, Dosię! córkę leśniczego.
— A! tę sławną Dosię! tę nieporównaną, którą się to wszyscy tak zachwycają.
— Tę samą — odpowiedziała spokojnie hrabina — jest-to w istocie miła i zdolna dziewczyna, chciałabym przyłożyć się w czemś do jej wykształcenia.
— Pani ją bierze do garderoby? — zapytała Kornelia.
— Wcale nie, będzie przy mnie — odezwała się hrabina — będzie ze mną.
Kuzynka zamilkła widocznie dotknięta tem, że leśniczanka miała zasiąść może obok niej na krzesełku.
— Pańska fantazyjka! droga pani — poczęła z uśmiechem ironicznym — ale ja nie mam w tem głosu, wychowasz pani koczkodana i niewdzięcznicę, głowa się jej przewróci, ale cóż to do mnie należy.
— Czasem gdy się ma dobre intencye to i fantazye mieć wolno — zakończyła hrabina.
Na tem przerwano rozmowę, panna Kornelia usunęła się zburzona i niemal gniewna.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom III.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.
— 34 —