nelię, która tam czekała na nią. Przez ten dzień kuzynka miała czas pomyśleć nad sobą, położeniem i przyszłością; zdawało się jej, iż powinna była zakochać się w wychowanicy i faworycie i być dla niej bardzo czułą. Tym sposobem tylko zbliżyć się do niej mogła, a potem... Myśli nie dochodziły do końca. Któż wie co tam wypaść mogło...
Gdy powóz się zatrzymał u ganku i hrabina wysiadłszy, za rękę wzięła Dosię, aby ją zaprowadzić do jej pokoiku, na drodze znalazła się panna Kornelia z najmilszym swym uśmiechem. Nie mogła się powstrzymać od wykrzyknienia i zachwytu nad tą śliczną wiejską, skromną pięknością. Znajdowała, że hrabina, szczęśliwszego wyboru uczynić nie mogła, że twarz była sympatyczna, wzrok pełen bystrości i rozumu, uśmiech pełen słodyczy, postać nieszukanego wdzięku... Czy hrabinę ucieszyło to przyjęcie, niewiadomo, zmilczała...
Poszły do pokoiku Dosi, w którym było wszystko czego tylko dziewczę potrzebować mogło, nawet wiązanka kwiatków witała ją na nowem mieszkaniu. Jej się to wydawało tak wspaniałem, tak pięknem, że prawie tknąć niczego nie śmiała. Potem oprowadziła ją hrabina po domu, a gdy podano wieczerzę, posadziła ją przy sobie, aby każdy ruch jej i słowo pochwycić.
Dosia była trochę niezgrabna, lecz wpatrywała się w drugich i do nich zastosowywała. Panna Kornelia, która się przysiadła z drugiej strony, podszeptywała też jej życzliwe przestrogi, aby ją sobie pozyskać. Mówiło dziewczę mało, trwożliwie, rumieniąc się mocno, wstydząc za siebie, lecz, że oprócz starego regenta nikogo więcej nie było, wieczerza przeszła szczęśliwie.
Pokój hrabiny przez ścianę był tylko od gabinetu Dosi, drzwi łączyły je z sobą. Wanda nie uspokoiła się, dopóki jej spać nie położyła. Ale
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom III.djvu/52
Ta strona została uwierzytelniona.
— 47 —