Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom III.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.
—   4   —

na hrabinie, a co gorzej, przypominał jej męża, u którego bywał, nietylko sobą samym, ale też obejściem i domniemanym charakterem. Byli to niegdyś wielcy przyjaciele i ludzie jednego obozu.
Pan Teodor, który łatwo przeniknął, co znaczyło przybycie kasztelanica, posmutniał i zafrasował się, chociaż Walerek i jego i Adryana uprzejmością i wesołością zaraz sobie od pierwszych słów ująć umiał. Młody siostrzeńczyk, domyślił się także projektów kasztelanowej, ale po sobie nie pokazał tego, tknęło go coś nawet, jakby przeczucie, że przyjazd ten pannie Kornelii nie musiał być niespodzianką; dostrzegł rumieńca gwałtownego na jej twarzy, w chwili, gdy gości oznajmiono. Kasztelanic bawił gospodynię, którą już był do najwyższego stopnia zachwycony, gdy niespokojny Teodor odciągnął na chwilę Adryana na stronę.
— A wiesz co to te odwiedziny znaczą? — szepnął mu.
— Domyślam się.
— Stara kasztelanowa podjeżdża tu z tym towarem, którego, mimo pięknej jego powierzchowności, nikt niechce. Mam nadto dobre wyobrażenie o hrabinie, ażebym się lękał wrażenia, zawsze jednak bliżsi i domowi, przestrzedz powinni; Walerek jest najpłochszym z ludzi pod słońcem; dobry, miły, serdeczny, ale do niczego, a zapaliwszy się, żonę by w djabełka przegrał i duszę w dodatku.
— Wiesz pan co? — rzekł zdrajca Adryan — dobrzeby było, żebyś to pannie Kornelii powiedział, ona prędzej jak ja znajdzie zręczność z tego korzystać.
I odszedł. Teodor tak jakoś zapalił się, iż natychmiast wśród salonu spotkawszy starą pannę, pobiegł za nią do jadalnego pokoju.
— Na miłość Boga — zawołał — co to znaczy kasztelanowa z synem? pani nie wie?