Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom III.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.
—   91   —

W pokojach kasztelanica rzęsiste światło i wrzawa oznajmiły mu dosyć liczne i hałaśliwe towarzystwo. Wstępować tam nie miał najmniejszej ochoty, poszedł wprost do ciotki. Zastał ją oczekującą na siebie, ubraną jeszcze i przebiegającą salon wielkiemi krokami. Wyszła naprzeciw niego uśmiechnięta.
— Walerek ma u siebie jakichś nieznośnych gości, są to starzy znajomi, których się pozbyć nie może. Jeśli, o czem nie wątpię, towarzystwo to bawić cię nie będzie, możesz zostać ze mną. Oni sobie zapewne wkrótce pojadą.
Spojrzała mu w oczy Wanda, skłonił się i nic nie odpowiedział, chciała może wybadać, czy wie już o czem, i co mu u państwa Pawłowstwa powiedziano.
— Widziałeś dawną swą znajomą — dodała — i jakżeś ją znalazł?
— Z daleka tylko i na krótko ją postrzegłem — odparł Adryan — ale, jeśli mam szczerym być, wyznam, że nic w mych oczach nie straciła.
— Wątpię, żeby zyskała — odezwała się ciotka z uśmiechem — dziewczę zachowało dawną swą dziką nieco śmiałość, która w salonie może się różnie tłómaczyć. Ludzie nie nawykli do podobnego obchodzenia się, mogą ją brać za daleko gorszą, niż jest w istocie.
— Lecz możnaż o niej co złego powiedzieć? — zapytał Adryan.
— Złego! proszę cię... to złe, jakieby powiedzieć można, jest, jest, jeśli chcesz stosunkowem — mówiła Wanda powoli i cicho cedząc wyrazy — trochę zalotna, trochę płocha, trochę nieostrożna.
Zatrzymała się i spojrzała mu w oczy.
— Czy twoja miłość dla niej wróciła z tobą? — zapytała.
— Nie zmniejszyła się wcale — rzekł Adryan — a dzisiejsze, choć przelotne widzenie, rozbudziło ją mocniej.
— I miałbyś seryo na myśli...
— Starać się poznać ją bliżej — rzekł Adryan — potem, zobaczymy.