Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/170

Ta strona została uwierzytelniona.

wnosić się nie dawało, gdyż p. Justyna wogóle znała go bardzo mało.
Musiała sobie zapewne wyszukać towarzyszkę jakąś, lecz na tej trop wpaść Zygmunt nie umiał. Dzień cały niezmordowanie pracował, wiedząc, że po dniach kilku ślady się zatrą, a poszukiwanie stanie się trudniejszem; ale bardzo późno, zgłodniały i zmęczony, gdy zastukał do drzwi p. Jolanty — bo ta go zaklęła, aby jej dał wiedzieć o sobie — musiał się przyznać, iż nic a nic nie potrafił zdobyć.
Z ostatnich rozmów z Justyną, które usilnie sobie starała się przypomnieć Jolanta i Zygmunt, z rozpytywań o rozmaite kraju strony i miasta, nic się nie dawało wywnioskować, chociaż do pewnego czasu badała nawet p. Zygmunta o różne znaczniejsze miasta Królestwa i Cesarstwa.
— Drżę, myśląc — wołała zapłakana nauczycielka. — Pełna ufności w ludziach, nieopatrzna, da się obedrzeć, straci wszystko, zamęczy się i zginie lub powróci złamana! Widzę z przerażeniem, że zabrała z sobą wszystko co miała! — do grosza. Sprzedaż jej ruchomości, choć także coś uczynić może, już straty nie wynagrodzi.
Zygmunt był także tego zdania, że zwycięzko wyjść z tej próby, przy niedoświadczeniu, młodości i szlachetności Justysi, nie było podobna.
Pan Leon ze swojej strony zapalczywie śledził