Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/178

Ta strona została uwierzytelniona.

magazyn p. Jadwigi, zadzwonił do drzwi i został wpuszczonym.
Wprowadziła go starsza panna, Celestyna, do saloniku i poprosiła, aby chwileczkę poczekał na gospodynię. Pan Leon z podziwieniem się tu rozglądał jeszcze, gdy drzwi się otwarły i w nich ukazała się panna Jadwiga. Na widok p. Leona zrazu się, przestraszona, cofnęła, potem, chwilę postawszy, niepewna co ma począć, weszła krokiem powolnym i poważnym do salonu.
Leon stał ze zdumieniem na twarzy niewypowiedzianem, milczący; nie chciał wierzyć oczom: w osobie p. Jadwigi poznał ową Justkę, o której chodziły teraz opowiadania, że, według wszelkiego podobieństwa, nie żyła już.
Utrzymywano, że w ucieczce zachorowała i w małej mieścinie gdzieś zmarła, pod cudzem się ukrywszy nazwiskiem. Jakaś zapewne wcale inna nieszczęśliwa dola posłużyła do zmyślenia tej baśni.
Leon z początku słowa długo nie mógł przemówić.
— Być-że to może! — zawołał w końcu — pani tu!
Justka, poważny wyraz twarzy nadała.
— Panie Leonie — rzekła — spodziewam się po dawnej jego życzliwości, iż mnie nie zdradzisz. Jestem tu spokojną; jest mi dobrze, pracuję — świat o mnie zapomniał.