Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/181

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mówmy o znajomych i przyjaciołach — przerwała, niechcąc na pytanie odpowiedzieć, Justka — a naprzód p. Jolanta?
— Oile wiem, chociaż zmniejszono dwór i zredukowano mieszkanie do skromniejszych rozmiarów, opiekun oczekuje zawsze na powrót pani, niechcąc dać wiary w rozsiane wieści. Nieustanne ogłoszenia wzywają panią do powrotu. Czyż nie spotkałaś się pani z żadnem?
— Gazet naszych nie czytałam umyślnie, postanowiwszy zerwać z przeszłością — rzekła Justka. — Cieszę się, że stare sługi nie rozproszyły się, a... (tu się zawahała) znajomi moi dalsi?
Zdawało się Justce, iż imion Leon powinien się był domyśleć. Jakoż wistocie sama zazdrość na usta jego nasunęła Zygmunta.
— Sądzę — rzekł — iż p. Zygmunt panią obchodzić będzie. Jest to od czasu, gdy pani tam zabrakło, najnieszczęśliwszy z ludzi. Zestarzał się, skwaśniał, stał się w towarzystwie nieznośnym, szorstkim, pełnym goryczy. Ludzie uciekają od niego. Zdaje się, że nieszczególnie też mu się powodzić musi, bo bardzo ubogo koło niego.
Wspomniał potem Leon o sąsiedzie Aurelim, który majątek matki już dojadał, posag siostry zmarnotrawił i, żył nie myśląc o jutrze, gdy biedna Porochowa łzami się zalewała, ledwie mogąc się od wierzycieli obronić. Była mowa o sprzedaży