Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/186

Ta strona została uwierzytelniona.

niewdając się w rozumowania. — Krótko mówiąc: powracasz pani do Warszawy?
Justyna się uśmiechnęła.
— Wiesz pan, że w przeznaczeniu mojem jest zewsząd uciekać! — odezwała się po chwili — zatem chcę mu być posłuszną.
Zniżyła głos.
— Zostawię mój magazyn i przekażę go pomocnicy, bardzo dobrej panience, która go po mnie odziedziczy niespodziewanie. Ja.... (ruszyła ramionami) — znowu będę musiała uciekać.
Wiesz pan gdzie mieszka Jolanta i moja stara Marta?
— W tymsamym domu — odparł Leon — z tą różnicą, że zajmują tylko połowę dawnego lokalu.
Justkę zdawało się to radować.
— Żal mi będzie tego spokojnego kąta, dla którego ja byłam zagadką — rzekła. Nie spodziewam się, ażebym po sobie złą pamięć pozostawiła, lecz niewątpliwie dwuznaczną; a ucieczka jej nie naprawi.
— Czy i teraz jeszcze jestem do zachowania tajemnicy obowiązanym? — zapytał Leon, mający na myśli Zygmunta.
— Do jak najściślejszej! — szybko odpowiedziała Justyna. — Długo tu państwo bawicie jeszcze?
— Matka mnie powołuje do Baranówki, za dni kilka powracamy. Sądzę, że i sąsiedztwo będzie