Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/22

Ta strona została uwierzytelniona.

selszą i milej się uśmiechającą, im większą miała nadzieję dokuczenia kochanej sąsiadce, dopomagając Justce do ucieczki.
Co się potem stać miało z biedną sierotą, o to Porochowa się wcale nie troszczyła, będąc tego przekonania, że biedactwo zawsze się jakoś wygrzebie.
Dwie wdowy i dwie ich córki, powitawszy się u bramy, wejrzeniem troskliwem zrobiwszy inwentarz swych toalet i gałganków, powoli udały się do pełnego już kościoła, w którym panna Hanna z fraucymerem, dzięki potężnej protekcyi ramion pisarza prowentowego, znalazła przyzwoite pomieszczenie.
Justce na sercu było lekko, modliła się gorąco, przekonana, że Pan Bóg się ulitował nad nią i zesłał jej Porochową, aby ją wyzwolić z niewoli tej babilońskiej. Bolała tylko nad tem, że poczciwa, dobra, serdeczna opiekunka sama wziąć jej nie mogła.
Skutkiem tej krótkiej rozmowy na cmentarzu było, iż Justka wbrew radom wuja, pomimo obawy puszczenia się tak na włóczęgę bez grosza, bez opieki, bez odzieży, bez niczego, postanowiła jaknajmocniej myśl swą płochą, dziecinną doprowadzić do skutku.
Mimowolnie pani Sędzina w ciągu następnych dni kilku nietylko nie rozproszyła tych marzeń