Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/33

Ta strona została uwierzytelniona.

Powitowski — jak przyjechała, tak niech sobie jedzie. My tu dla niej miejsca nie mamy.
Wzburzeni oboje gniewali się okrutnie. Sama jejmość powróciła na ganek i wręcz oświadczyła sierocie:
— Tu dla ciebie miejsca niema! dość i tak jest gąb do karmienia. Jakeś przyjechała, tak ruszaj.
Kazano zawołać woźnicy, aby mu oświadczyć, żeby sobie zabrał sierotę nazad, ale fornal, mający rozkaz pani, zaledwie wysadziwszy Justkę, umknął.
Justka padła na ławę, płakała i wołała, że za nic w świecie już tam nie powróci. Powitowska zaś nawet do progu domu jej nie chciała dopuścić.
Szczęściem wdały się w sprawę dzieci, dla których dziewczę było nowością i rozrywką, jedne płacząc z Justką, drugie cisnąc się do niej z ciekawością. Wygnać jej tak precz nie było podobna. Gospodyni musiała się na wstawienie ulubieńców swoich ulitować sierocie, kazać ją zaprowadzić do garderoby. Pozwoliła jej tu spocząć, ale zapowiedziała, ażeby sobie gdzieindziej miejsca szukała.
Strwożona i zrozpaczona, w początku Justka, gdy dzieci tu za nią pogoniły i okazywać jej zaczęły wielkie i żywe współczucie, odzyskała trochę