Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/35

Ta strona została uwierzytelniona.

jąca trochę prostszych robót kobiecych, rozgarniona, ochotna do pracy, niewymagająca, żeby też nie znalazła sobie przytułku na świecie! poczciwej kobiecinie się wierzyć nie chciało.
— Tu na wsi, po dworach, to ja tam nie wiem — poczęła Ekonomowa — ale gdyby się tylko dostała do miasta. W mieście za takiemi podlotkami się uganiają, bo to niewiele wymaga a zrobi więcej często, niż starsze, którym już co innego w głowie.
Ekonom, mąż posłuszny i pod pantoflem żony, podzielał jej zdanie, ale jak tu było, o czem, z kim do miasta ją dostawić?
Justka słuchała ciekawie. Myślała sobie, że gotowaby piechotą i o głodzie, ale drogi nie wiedziała — i niebezpiecznie było się tak puścić.
Na folwarku nakarmiono ją znowu i do późnej nocy trwały rozmowy, a dziewczę o sobie i o Sędzinie opowiadać musiało.
Posłano jej siana w alkierzu. Gdy położywszy się, usnęła, nie przebudziła się aż późno nazajutrz, bo dzieci ze dworu nadbiegły i wyzywały ją z sobą do zabawy.
Naprawdę z trochą dobrej woli Powitowska, nie obciążając się wcale, mogła Justkę u siebie przygarnąć, a byłaby się jej wypłaciła przy dozorze małych dzieci i robotkami, ale, na złość Porochowej, która narzucała jej ten miłosierny