Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/40

Ta strona została uwierzytelniona.


Masło Julisi — prawdę rzekłszy, nie potrzebowało opieki jej i trudzenia się z niem do Warszawy, było bowiem zawsze hurtem zakupywane przez restauracyą hotelu Gerlacha, i pod lada czyim dozorem mogło się dostać na miejsce; ale Julisia była dzieckiem tutejszego bruku i tak kochała to swoje miasto, iż wszelkich środków używała, aby się dostać do niego, potem, żeby choć dni kilka tu zabawić.
Córka niemajętnego przekupnia, ładna, żywa, zawczasu dojrzała, ale nie zepsuta, bo naówczas jeszcze religijne usposobienie ludności nigdy jej bardzo nizko upaść nie pozwalało, Julisia spędziła pierwsze lata pod skrzydłem — nie matki, niestety, ale ojca tylko. Ten nazbyt był swoim handelkiem zajęty, ażeby córki mógł dopilnować, więc młodość była i dość burzliwa i jakąś katastrofą się skończyła. Julisia wyszła z niej jesz-